Finał czwartej edycji Beer Geek Madness w Zaklętych Rewirach

Czwarta edycja Beer Geek Madness już za nami. I trzeba przyznać, że finał - mimo przeniesienia w ostatniej chwili części imprezy z dachu do środka - był chyba jak dotąd najbardziej udany.




Zdecydowana większość premierowych piw była dobra i miałam aż trzech faworytów. Hasło "kamień milowy" okazało się jednak mało trafione - jest bardzo ogólne i można je rozumieć prawie dowolnie. Cascade, AIPA, bretty - to wszystko można uznać za kamienie milowe w piwnej rewolucji.






W końcu nie było też problemów z jedzeniem - dzięki temu, że obok wcześniej już obecnej strefy gastro działały food trucki. Odnoszę wrażenie, że ludzi było jakoś mniej, co może wyjaśniać, dlaczego nie było kolejek. Może właśnie dzięki temu po raz pierwszy w głównej sali było czym oddychać. Muzyka w tym roku też zmieniła się zdecydowanie na plus.





Najwięcej narzekano na ofertę piw zagranicznych, która była uboższa niż w poprzednich edycjach zarówno jeśli chodzi i liczbę browarów, jak i rozpiętość stylową. Problemem był też brak porządnej szatni dla ludzi z pakietem "Beer" i - co gorsza - brak informacji o tym przy sprzedaży pakietów.




No i najważniejsza informacja - Beer Geek Choice trafił do Browar Szałpiw. Nagrodą w tym roku było warzenie ze Stone Berlin.






Komentarze