Kilka słów o tym, dlaczego Browar Warmia nie cieszy mojego oka


Zachwytom nad budynkiem Browaru Warmia nie ma końca. Mnie - jako olsztyniankę z dziada pradziada... a w każdym razie ojca - ten budynek niesamowicie boli. Nie przestaję się dziwić, że wydano pozwolenie na budowę takiej szkarady w takim miejscu, w jedynym zabytkowym obszarze Olsztyna. I nie przestaję się dziwić, że ludzie, których uważam za rozsądnych, nie widzą, jak ta makabryła psuje jeden z najładniejszych fragmentów miasta. Tłumaczę to sobie tym, że po prostu nie widzieli tego terenu, gdy jeszcze był on nieskażony Browarem Warmia. Ja widziałam, pamiętam go dokładnie, często tam bywałam - czy to na spacerach, czy randkach, czy też wypadach z pierwszym aparatem fotograficznym. Pamiętam niewielką, przysłoniętą roślinnością restaurację z kuchnią jugosłowiańską, która kiedyś stała w tym miejscu. Był to raczej szkaradny budynek, ale przynajmniej mały.


Browar (po prawej) w otoczeniu, w którym występuje 

Miejsce to zajął Browar Zamkowy Młyn (taką nazwę wtedy nosił). Budynek rodził się w bólach. Konserwatorzy nakazali bowiem przeprowadzenie badań archeologicznych (w tym miejscu co najmniej od XIV w. istniał młyn, wielokrotnie niszczony i odbudowywany, jeszcze po wojnie mój dziadek przywoził stamtąd mąkę na Zatorze, gdzie mieszkał). Podczas prac znaleziono mury i pozostałości dawnego młyna. W "Gazecie Wyborczej" Rafał Bętkowski, autor książki "Olsztyn, jakiego nie znacie", mówił, że "w obrębie założenia z XIX w. zauważył fundamenty obiektów jeszcze starszych". Twierdził też, że "to, co obecnie udało się już odsłonić, prezentuje się arcyciekawie". Tymczasem na stronie Olsztyn24.com można przeczytać, że właściciele "szczególnie dużo czasu i wysiłku poświęcili na przekonanie konserwatora zabytków, że wiele z krążących po Olsztynie informacji o zabytkowych walorach odkrytych w ostatnich latach ruin młyna nie jest prawdziwych". Witamy w Olsztynie ;)

Przypora. Na pewno niezbędna... 
Pomińmy jednak kwestie archeologiczne. Musimy przyjąć, że konserwator się nie mylił, wydając ostateczną decyzję. Skierujmy swoją uwagę ku estetyce. Budynek zaprojektował architekt Grzegorz Dżus, syn byłego dyrektora V Liceum Ogólnokształcącego, które zresztą kończyłam, Bogdana Dżusa. Tenże sam Bogdan Dżus został radnym miejskim z komitetu prezydenta Olsztyna Czesława Małkowskiego, tego samego Czesława Małkowskiego, którego Polska miała okazję poznać dzięki słynnej seksaferze w olsztyńskim ratuszu. Gdzieś tam po drodze syn Dżusa projektował też dom córki Małkowskiego. Witamy w Olsztynie ;)

(Chciałabym w tym momencie podkreślić, że mam ogromny szacunek do Bogdana Dżusa jako dyrektora i nauczyciela geografii).

A więc ktoś jakoś wydał pozwolenie na budowę makabryły u podnóży olsztyńskiego zamku. Co dokładnie mi się w tej budowli nie podoba?

Browar stoi na chodniku. Olsztyn jest miastem o dość luźno rozrzuconej zabudowie. Jest dużo zieleni, dużo miejsc, w których czuje się przestrzeń. Tymczasem budynek zdaje się zabierać miejsce nawet chodnikowi, wkracza na niego. Gdyby był nieco niższy albo bardziej przeszklony, pewnie to "wchodzenie na chodnik" byłoby mniej przytłaczające.

 Mur na chodniku, po prawej secesyjna willa
Poza tym jest to jedyny budynek w okolicy. Po drugiej stronie ulicy stoi niewielka secesyjna willa, w której mieści się hotelik. Po stronie browaru jest tylko roślinność i rzeka. Przez to budynek robi wrażenie jeszcze większego i bardziej bezczelnego intruza. I znowu - gdyby był mniejszy, nie byłby aż tak nie na miejscu.

Zamek vs. browar
A sam budynek? Dwa lata pracowałam w branży pogrzebowej. Browar idealnie wpisuje się w trendy architektury zakładów pogrzebowych. Smutne, bo - wierzcie lub nie - przedsiębiorcy pogrzebowi są w większości ludźmi absolutnie pozbawionymi gustu.

Browar od tej lepszej strony, oddalonej od ulicy
Budynek składa się z kilku części, z których każda wygląda jak dzieło innego architekta. Widać to nawet na schodkach prowadzących do wejścia - autor nie mógł się zdecydować na jeden budulec, postawił więc na dwa, z których jeden pewnie miał pasować kolorystycznie do cegieł, z których zbudowane są ściany, ale nie do końca to wyszło, bo jest bardziej pomarańczowy. Przez to nawet schody wyglądają na nieprzemyślane.

Schody
Patrząc od ulicy, widzimy dwie części budynku, między którymi znajduje się szklany łącznik. Po lewej mamy więc toporną część, której otwory okienne miały zapewne nawiązywać kształtem do okien znajdującego się vis-a-vis zamku. Mało tych okien. Zresztą takie dosłowne nawiązania do zabytków rzadko się udają.

"Gotycka" ściana, tuż przed nią latarnia
Kompletnie brakuje lekkości, jest za to jakiś dziwny "wachlarzyk" zrobiony ze ściany, kojarzący się z nie najlepszą architekturą sakralną przełomu lat 80. i 90.

"Ozdobnik"
Po lewej z kolei jest nieco bardziej udana bryła - bardziej przeszklona. Okno chyba miało nawiązywać kształtem do kadzi warzelnej, ale wyszedł zarys pieca krematoryjnego.


Od strony Łyny jest zdecydowanie lepiej. Jest jakaś lekkość, jest szkło, można popatrzeć na rzekę, fontannę i bibliotekę pedagogiczną. Ta strona ma sens.

 Browar od strony Łyny
"No ale zaraz, co z widokami?" - spytają niektórzy. No właśnie, co z tymi widokami?! Absolutnie przepięknego widoku na zamek nie ma. Nieszczęsne okienka z prawej bryły wypadają jakoś na środku schodów, są mniej więcej na wysokości pasa. Na dodatek są tak małe, że trzeba wiedzieć, że za nimi jest widok, żeby faktycznie ten widok zobaczyć.

Stąd byłby widok na zamek... 
Z kolei duże okno z bryły lewej jest od gości oddzielone browarem. Gdzieś tam między jedną a drugą kadzią da się zauważyć odrobinę zamku, ale to wszystko.

Z tyłu jest widok. Naprawdę 
Widok byłby ładny ze szklanego łącznika między bryłami, na niższym piętrze jest on jednak zasłonięty drzewkiem, a na wyższym - zastawiony składowiskiem skrzynek.

Stąd byłby widok... Widać nawet odbicie zamku
Odrobina widoku może być z położonej najwyżej restauracji, ale akurat trwała impreza zamknięta, więc nie mogłam tego sprawdzić empirycznie. No i co nieco widać z tarasów od strony Łyny.

Browar od strony Łyny
Uff... A teraz przejdźmy do tego, co jest w makabryle oferowane.


Zajmuję miejsce przy stoliku w części pubowej. Podchodzę do baru, za nim stoi człowiek, który bawi się telefonem. Obok uwija się kucharz.

Bar znajduje się za ścianką po prawej stronie
Człowiek z telefonem reaguje na moją obecność po dobrych kilku minutach (specjalnie go nie wołam, bo jestem ciekawa, ile czasu mu zajmie zauważenie mnie). Pytam, czy piwo zamawia się przy barze, w odpowiedzi słyszę, że "raczej przy stoliku" powiedziane głosem oznaczającym tyle co: "Nie chce mi się nic robić...". Wracam do stolika.


Karta pojawia się dość szybko. W ofercie jest zestaw degustacyjny - to plus. Zamawiam. Po jakichś dziesięciu minutach zaczynam żałować, że nie sprawdziłam godziny w momencie zamówienia.


Piwa (pięć różnych) docierają po dłuższym czasie, większość nie ma już piany. Dostępne są akurat: pszeniczne, jasne pełne, grodziskie (na podstawie receptury zwycięskiego piwa I sezonu Warmińskich Bitew Piwnych autorstwa Krystiana Kidryckiego), bursztynowe i świąteczne.


Pszeniczne i świąteczne są całkiem przyzwoite, to drugie to typowa przyprawowo-korzenna propozycja, całe szczęście niezbyt słodka. Bursztynowego nie dopiłam.


Najlepsze - grodziskie - mimo opisu, z którego wynikało, że ma być klarowne, było dość mętne. Ceny za pół litra - od 6 zł (grodziskie) do 10 zł (świąteczne).

"Klarowne" grodziskie 
Na rachunek też przychodzi trochę poczekać. A gdy go już dostaję - zaskoczenie. Rebranding Browaru Zamkowy Młyn wyszedł... prawie.


Komentarze

  1. W końcu głos rozsądku pomiędzy peanami. Pełna zgoda co do budynku i częściowa co do piwa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Grzymowicz to nieudany eksperyment.

    OdpowiedzUsuń
  3. poszukując informacji o tym budynku trafiłam na ten blog, przeczytałam opis i uwagi do bryły, a chwilę później znalazłam wspomnienia autora z procesu powstawania projektu. wygląda na to, że większość z Pani zastrzeżeń nie wynika zupełnie ze złej woli czy braku talentu architekta, jak Pani sugeruje. warto się zapoznać: https://architektura.muratorplus.pl/technika/warsztat/budowa-browaru-zamkowy-mlyn-w-olsztynie_6892.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze źle. Lepszy był wcześniejszy barak, trwający w przeróżnych odmianach od czasów PRL.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz