Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych 2018


W warszawskiej części środowiska piwnego pod koniec 2017 r. mówiło się dużo o tym, jak fajne są Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych. Ta impreza była w pewnym sensie promyczkiem nadziei - pojawiła się po kilku rozczarowujących frekwencją festiwalach w innych miastach i umacniała w wierze, że ludzie jeszcze chcą takich imprez.




Na Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych w tym roku wybrałam się po raz pierwszy. Przekonały mnie nie tylko pełne zachwytów opinie o poprzedniej edycji, ale także to, że właśnie w Lublinie miał się odbyć Beer Blog Day, czyli doroczne spotkanie, na którym piwni blogerzy pocieszają się i utwierdzają się wzajemnie w przekonaniu, że są komuś w ogóle potrzebni. Po tegorocznym spotkaniu wyszłam tak naładowana energią do kolejnych blogerskich działań, że przez tydzień mi się nie chciało w ogóle zabrać do pisania relacji z targów... Oczywiście przesadzam, inicjatywa spotkań blogerów jest bardzo fajna.


Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych zaskoczyły mnie przede wszystkim rozmiarem. Spodziewałam się, że będą większe (pod kątem liczby wystawców, a nie samej przestrzeni). Ale w sumie nie powinny być. Koło trzydziestu stoisk z piwem to optymalna liczba przy tylu uczestnikach (10 tys. podobno). Przy większości stoisk były kolejki, ale nie odstraszały swoją długością. Wszystko (poza food truckami) mieściło się w jednym pomieszczeniu.


Zaskoczyła też duża liczba miejsc do siedzenia. Nawet wieczorem nie miałam problemu ze znalezieniem wolnego stolika.


Na skali przaśność-beergeekostwo Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych są bliżej tego pierwszego. Można na nich znaleźć szkalowane przez część środowiska pajdy ze smalcem, czapki, stoiska z kosmetykami, baloniki... Mnie to nie przeszkadza. Przychodzę na piwo.


Zaczęłam od Browaru Zakładowego i premierowej Wypłaty - żytniej NEIPA. Co tu dużo mówić, bardzo dobra.


Na stoisko Browaru Zakładowego wielokrotnie zresztą wracałam, bo miał aż 11 premier i wszystkie, których próbowałam, były udane. Szczególnie polecam Potrójny Wniosek Urlopowy (potrójna ryżowa IPA), który nie smakuje jak potrójne... cokolwiek. Jest owocowy, orzeźwiający i nie jest słodki. Pewnie bym uwierzyła, gdyby ktoś mi powiedział, że to "pojedyncza" IPA. Jedno z lepszych piw, które piłam na Lubelskich Targach Piw Rzemieślniczych. Świetne były też Pan Portier (porter bałtycki) i Wizyta Gospodarska (robust porter z morelą, kooperacja z Pracownią Piwa).


Zachwyciło mnie też kooperacyjne piwo Zakładowego z Browarem Harpagan - Kolektyw Rozkoszy, czyli podwójna czarna IPA z kokosem i ananasem. Mason na zdjęciu jest smutny, bo na niego nakrzyczałam, że zaczął pić, zanim zrobiłam zdjęcie. Ale trudno mu się dziwić - kokosowy aromat tego piwa jest bardzo kuszący.


Skoro już wspomniałam o kooperacji z Pracownią Piwa, to kilka słów o tym, co dobrego znalazłam na stoisku tego browaru. A było coś naprawdę mega. Proszę Państwa, Orange Is The New Stout, kooperacja z Nemeton Brewing. Gęsta, gorzka czekolada z pomarańczą. Mistrzostwo.


Premierowa potrójnie chmielona na zimno IPA The Deer Hunter też dobra.


Udało mi się w końcu załapać na IceMenela z Beer Bros. Nie dziwię się, że zbierał tak pozytywne oceny. Słodkie, ułożone, karmelowo-daktylowe, przyjemne, rozgrzewające. Nie czuć tych dwudziestu iluś procent. Może 10-15.


Browar Szałpiw przyjechał do Lublina z niezłym półtorarocznym lambikiem Lambiczi. Nie miałam okazji go pić we wrześniu na One More Beer Festival, ale ci, którzy pili, mówią, że czas mu dobrze zrobił.


Nie odmówiłam sobie przyjemności sprawdzenia, co na stoisku ma Browar Łańcut. A skoro była okazja napić się piwa Kryształ...ekhm...owego, to skorzystałam.


Mam nadzieję, że to nie była jedna z ostatnich okazji na wypicie tego piwa. Ale w razie gdyby tak było, mam zdjęcie dla potomnych.


Łańcut miał też premierowego słodziaczka - Quadrupel. Nie wiem, czy będzie sprzedawany pod taką nazwą (z wpisów na Facebooku wynika, że raczej jeszcze nie ma nazwy), ale polecam miłośnikom mocnych belgijskich klimatów.


Sporo czasu spędziłam przy stosunkowo młodym Browarze Incognito. I spróbowałam chyba wszystkiego, co mieli (poza milkszejkiem). I jest naprawdę dobrze. Ich Black IPA urzekła mnie już jakiś czas temu i z przyjemnością do niej wróciłam. Z premier szczególnie polecam bardzo udaną Imperial IPA.


Na koniec szybko o piwie The Blogger 2018 - jest dużo lepsze niż jego zeszłoroczna wersja 😀


Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych 2018 pozostawiły przyjemne wspomnienia. Zresztą już w czasie imprezy można było usłyszeć mnóstwo pozytywnych opinii. Jasne, rzeczy do poprawienia jest sporo (kolejki do WC, możliwość kupienia szkła festiwalowego tylko w kasie z biletami), ale atmosfera wiele rekompensowała. Dało się słyszeć, że na targach fajny jest brak spinki.


Do Lublina ściągnęło sporo warszawskiego piwnego światka. Można było spokojnie rozmawiać - nie przeszkadzała głośna muzyka, nie było wiecznie poruszającego się tłoku, w którym nie można się na chwilę zatrzymać.


Poziom piw, których próbowałam, był satysfakcjonujący. Rozczarowało mnie jedno sprzedawane jako berliner weisse, które w rzeczywistości było berlinerem weisse z jakimiś owocami. A miałam ochotę na zwykłego berlinera. Ale to już jakby inna kwestia.


Czy pojadę do Lublina w przyszłym roku? Pewnie nie, ale nie dlatego, że coś mi się nie spodobało. Po prostu jest jeszcze wiele festiwali, na których mnie nie było.


Komentarze