Warszawski Festiwal Piwa - relacja z 7. edycji


Warszawski Festiwal Piwa od co najmniej dwóch edycji kojarzy mi się z pewnym skeczem Monty Pythona...



Tak, chodzi o to dziwne uczucie, że już wcześniej coś przeżyliśmy. Gdy przekraczam bramę stadionu Legii i widzę po raz kolejny te same food trucki w tych samych miejscach, po raz kolejny kieruję się na pierwsze piętro do szatni, po raz kolejny mijam wiele tych samych twarzy, po czym docieram na drugie piętro, na którym wiele browarów po raz kolejny w tych samych miejscach ma te same stoiska, to mam wrażenie, że coś się zapętliło. 

AleBrowar i Browar PINTA

Żeby była jasność - nie narzekam. Niezmiennie cieszy mnie widok Chyżego Woła przy wejściu.

Multitap Crawl, Browar Harpagan i Jabeerwocky



Na tej edycji było jednak troszkę inaczej. Początkowo myślałam, że to tylko moje cyniczne wrażenie, ale inni zauważyli to samo: jakoś smętnie było. Bez energii. Festiwalowicze snuli się od stoiska do stoiska, nie było kolejek nawet po tzw. sztosy. W ogóle było trochę luźniej, co z perspektywy uczestnika bardzo mnie ucieszyło. Nie wiem, czy wystawcy też byli tak zadowoleni.


Jarecki Gotuje i Multitap Crawl

Browar Widawa

Brovca

Wyglądało to trochę, jakby festiwal umierał. Czyżby formuła się wyczerpała? Nie była już tak atrakcyjna? A może to, że piwne festiwale wyrastają w całej Polsce jak grzyby po deszczu sprawiło, że wielu osobom nie chciało się fatygować do Warszawy?

Jabeerwocky i Browar Palatum

Brokreacja

Multitap Crawl

Browar Stu Mostów

Frekwencji zaszkodziło na pewno przesunięcie terminu jesiennej edycji na wrzesień. Część potencjalnych zainteresowanych jeszcze jest na wakacjach, część dopiero wróciła i nie ma pieniędzy, część jeszcze nie przyjechała na studia... Nie pomogła też raczej słaba promocja imprezy w mediach. A i pogoda ostatnio powoduje raczej apatię niż entuzjazm. Nawet gdy w grę wchodzi dobre piwo.

Hopium

Jabeerwocky i Kororowe Szyszki

Browar Harpagan

A na brak dobrego piwa nie można było narzekać. Chociaż było i kilka takich, które od razu wylądowały w umywalce (Inne Beczki trzymają poziom...).

Browar Profesja i Browar Artezan

Zyrardomyces z Beer Bros.

Piwolog i Beer Bros.

Dla mnie największym pozytywnym zaskoczeniem był Zyrardomyces Sour Ale z Beer Bros. - piwo fermentowane drożdżami zebranymi ze ścian browaru. Odważnie. Mogły z tego wyjść różne rzeczy, a jest naprawdę zacnie dziko. Nie jest to wąchana z daleka derka czy wtulanie się w konika, to jest po prostu konikowy nokaut.

Catastorfic Onionator z Piwnego Podziemia

Piwne Podziemie

Z piw fantastycznych, ale nie dla każdego, był też Carastorfic Onionator z Piwnego Podziemia, czyli torfowe Berliner Weisse. Delikatna kwaśność niby nie pasuje do ciężkiego aromatu spalonych kabli, ale jednak całość jakoś działa, a nawet fajnie się uzupełnia.

Gehenna z Browaru Golem

Browar Golem

A skoro już mowa o torfie, to nie można zapomnieć o absolutnym majstersztyku Browaru Golem - Gehennie leżakowanej w beczkach po Laphroaigu. Bardzo intensywny aromat torfowy, gęsta konsystencja, ale dość przystępny smak.

Zawisza Czarny z Browaru Łańcut


Browar Łańcut zachwycał dobrze już znanym RIS-em Zawisza Czarny, do którego warto wrócić. Będzie dostępny w butelkach w ładnych opakowaniach, w sam raz na prezent.



FES z Browarów ReCraft i Widawa

Browar ReCraft miał FES uwarzony z Browar Widawa leżakowany w beczkach pod whisky Slyrs. Pięknie ułożone piwo. Będzie jeszcze dostępne w kilku wybranych lokalach w Polsce. Warto się wybrać.

Bartnik z Browaru Profesja

Browar Profesja

Piwne żelki z Browaru Profesja

Immortalis z Browaru Palatum

Z kolei dla miłośników słodyczy był świetny braggot Bartnik z Browar Profesja w wersji whisky BA. Można było też spróbować braggota w postaci żelek. Ze słodkich, dobrych rzeczy był też 11-miesięczny Immortalis z Browaru Palatum.


John King Polska


Browar Harpagan

Kuracja Szamana z Browaru Harpagan

Viva Śliwa z Browarów Nepomucen i PINTA

Cieszy duża liczba dobrych grodziszy. Browar Harpagan przygotował przyjemne, nieprzesadzone grodziskie z chipotle - Kurację Szamana. Na stoisku Browaru Nepomucen były kooperacyjne Lazy Barry (z AleBrowarem) i Viva Śliwa (z PINTĄ). Z kolei Piwne Podziemie miało Cheerful Grodzisz - pierwszy pink grodzisz.

Browar Szpunt

Mangonel z Browaru Szpunt

200%  Normy z Browaru Zakładowego

Pojawiło się sporo fajnych propozycji dla tych, którzy koniecznie muszą spożyć kilka porcji owoców dziennie ;) Na stoisku Browar Zakładowy było zdradliwe 200% Normy, które smakuje jak kompocik, a ma 8,4%... Na plus zaskoczył mnie Mangonel z Browar Szpunt. Dzięki temu, że mango było dodane przed fermentacją, piwo ma wyraźny aromat mango, ale nie jest słodkie. Pojawia się w nim za to sporo owocowej kwaśności.

Browar Karuzela

Like On Nick z Pracowni Piwa

Bycze jaja od Walentego Kani

Trochę zmieniło się w kwestii foodtruckowej, bo Chyży Wół doczekał się godnej konkurencji. Mowa oczywiście o Kuchni dla Odważnych Walentego Kani. Kanapka z byczymi jajami odbija się szerokim echem wśród festiwalowiczów, chociaż moim zdaniem jedzona była raczej dla funu niż dla doznań kulinarnych ;) Ale mogę powiedzieć, że spróbowałam. Spróbowałam wielu rzeczy i śmiało polecam kanapkę z wołowymi nerkami, koninę, która była podawana w postaci zupy, królicze nerki i kiełbasę z kozy, która moim zdaniem ze wszystkich serwowanych kiełbas była najsmaczniejsza. Ech, dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, ile zjadłam. A do tego jeszcze wzięłam tradycyjnie trzy ozorki u Chyżego. I wędzone nerkowce.


Browar Maryensztadt

Pralinki z Browaru Maryensztadt

Kulinarnie urzekł też Browar Maryensztadt, który zaprezentował co nieco ze swojej kuchni. Były dobre kanapki, ale przede wszystkim praliny z białej czekolady ze słodem i chmielem Oktawia.



Pozostaje czekać na kolejne edycje Warszawskiego Festiwalu Piwa. Na edycjach wiosennych, o ile dobrze kojarzę, zwykle pojawia się więcej ludzi niż na jesiennych, więc dopiero w październiku 2018 r. będziemy mogli z całkowitą pewnością ocenić, czy dotychczasowa formuła wymaga jakichś zmian. A może warto jednak zostać przy deja vu?


Zobacz też:

Komentarze